Jakie to uczucie zwyciężyć przed własną publicznością? Jak to jest być najlepszym w Pucharze Świata? Te pytania można od teraz śmiało zadać Krzysztofowi Kaczkowskiemu (Zagłębiowski Klub Szermierczy) – zna odpowiedzi! Aktualny Mistrz Polski sprawił nam wszystkim piękną niespodziankę wygrywając tegoroczną edycję Pucharu Świata O Szablę Wołodyjowskiego!
To powrót Polaka na szczyt podium tego turnieju, po 26 latach. W 1997 roku po główne trofeum sięgnął Norbert Jaskot, teraz jego wyczyn powtórzył Krzysztof Kaczkowski. I był niesamowity! Walczył jak zaczarowany pokonując po drodze bardziej utytułowanych zawodników.
Pierwszym przeciwnikiem Krzysztofa w turnieju głównym był Włoch Pietro Torre a walka skończyła się wynikiem 9:15. Następnie nasz szablista wyeliminował Koreańczyka Junho Kima, ten zdołał zadać Polakowi 11 trafień. Tyle samo razy trafił polskiego reprezentanta kolejny jego rywal, Chińczyk Yinghui Yan. To zwycięstwo dało Krzysztofowi awans do czołowej ósemki, której walki oglądać mogliśmy w warszawskim Centrum Olimpijskim.
Pojedynek Polaka przeciwko Irańczykowi Farzadowi Baher Arasbaranowi był drugim z czterech ćwierćfinałowych i znów przyniósł polskim kibicom ogrom emocji i radości, gdy okazał się zwycięski dla naszego szablisty (15:12). W półfinale, po równej walce, Krzysztof odniósł jednopunktowe zwycięstwo nad kolejnym Włochem, Michele Gallo a za chwilę dokonał niemożliwego – Krzysztof Kaczkowski kontra lider rankingu FIE Sandro Bazadze z Gruzji 15:13! Zwycięstwo! A więc kolejność na podium wyglądała następująco: Krzysztof Kaczkowski (Polska), Sandro Bazadze (Gruzja) i Michele Gallo wraz z Luigim Samele (obaj Włochy). Brawo!
Na koniec niedzielnych walk drużynowych najszczęśliwsi byli Koreańczycy, którzy w finale uporali się z Węgrami. Najniższy stopień podium zajęli zaś Amerykanie. Polacy (Krzysztof Kaczkowski, Szymon Hryciuk, Olaf Stasiak i Piotr Szczepanik) tym razem odpadli z turnieju po porażce 39:45 z drużyną Japonii i zajęli 21. lokatę.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.